Przez ostatnie kilka dni nie mam życia, gdyż
ponieważ wszędzie, ale to dosłownie WSZĘDZIE poniewierają się za mną strzępy
obecności moich najlepszych na świecie koleżanek. Elektroniczna Paulinka, Iga,
Marlenka.. zapewne pod pozorem dbania o moje zdrowie psychiczne + własny
komfort emocjonalno-poznawczy co i rusz bombardują mnie mejlami/ SMS-ami/
twittami na temat mego zapowiadającego się wyjazdu zahranicę w celu odebrania
jakże fantastycznej nagrody za konkurs, którego nie omieszkałam wygrać.
„Dżingiel, którą z nas znasz najdłużej? Jaka szkoda,
ale to właśnie JA zasługuję na wyjazd do Finlandii, cara, cara, cara, cara,
zlituj się nad biedną M.; pamiętasz, jak kiedyś na osiedlu Kolorowym rzucałyśmy
do siebie piaskiem z piaskownicy przed tymi obrzydliwymi blokami? Dżingiel! Tak
pragnę zobaczyć Simiego Ammanna NA ŻYWO! ;( <333333 Bd Cię uwielbiać po
wszzzzeeeeeeeee czasy, jeżeli to MNIE wybierzesz!! Dżingusia, noooo…. <3333”
(jedna z setek wiadomości tekstowych, poddana bankowo rosyjsko-amerykańskiej
inwigilacji, wysłana od Marlenki)
Pallina_peace: „@Dżingiel212 Jeśli nie pojadę z Tb
do FIN, never ever nie bd pisać ci ściąg na egzaminy językoznawcze, remember!
Scemo, prende me!! Dolce amica <33333” (jedna z szarpiących wnętrzności
gróźb, wymierzona w należące do mnie trzewia przez jak zwykle zanurzoną w opary
Internetu Elektroniczną Paulinkę.. studentkę italianistyki i metod
komputerowych.. zdolną do osłodzenia pogróżek odrobiną miodu z włoskich słów)
Nadawca: marlena_tro@gmail.com
Adresat: dzingiel212@gmail.com
Temat: wiadomy ;)
Treść wiadomości:
Droga Dżingiel!
Nie mam pojęcia, ile jeszcze peanów przyjdzie mi
pisać na Twoją część, a następnie recytować je moim krnąbrnym uczniom ze Szkoły
Podstawowej 26 im. Adama Struga oraz ze Szkoły Podstawowej nr 30 im. Kazimierza
Pułaskiego, ale chcę, abyś wiedziała, że jakakolwiek ogromna i niemożebna do
pojęcia liczba owa by nie była, bezwzględnie jest warta tego, by autorka
mnogich liryków, która ją osiągnęła, znalazła się w szczęśliwym gronie
jednoosobowych wybrańców, którzy pojadą z Tobą, Dżingiel, zwiedzać od zarania
świata nękane wiatrem i słotą Kuusamo.
Życzenia zdrowia oraz niesłabnącej pomyślności,
Marlena T.
(jak to dobrze mieć za jedną z przyjaciółek nie
dość, że panią pedagog, to jeszcze logopedę!)
Nawet w tramwaju nie mam chwili wytchnienia.
<„następny przystanek: Plac Bohaterów Getta”>
Poddaję samą siebie (oprócz opresji czytania
rozlicznych, nabazgranych resztką długopisowego wkładu, notatek na dzisiejsze kolokwium
z pewnych niezwykle trudnych i skomplikowanych ćwiczeń opierających się jedynie
na wydumanych jak chińska jakość wykładach na bazie szczątkowej wiedzy z lat
70. ubiegłego wieku) także bezkresnym rozmyślaniom na temat tego, co by się
działo, gdybym do Finlandii (która w chwili obecnej jarzy się na horyzoncie
przyszłości coraz słabiej… nie widzę jej zza tej poplątanej, specjalistycznej
terminologii, nie widzę)
<„Plac Bohaterów Getta”>
zabrała ze sobą nie w bagażu podręcznym, lecz jako
Prawowitą Towarzyszkę <lekki powiew komunizmu od wschodu, od Huty>
Elektroniczną Paulinkę.
…rozwaliłaby mi wyjazd koniecznością
obsesyjno-kompulsywnego sprawdzania co pół sekundy, czy aby na fejsbuniu jej
najnowszy eks nie zamieścił jakiegoś nowego statusu o utracie sensu życia
(poszło im jak z płatka po ostatniej pijatyce w jednym z akademików… nie było
mnie, więc i nie potwierdzę tych jakże szkaradnych, o, tak, pełnych brzydoty
plotek o taniej wódce i rozwalonym w drzazgi krześle), ponadto
<"następny przystanek: Świętego Wawrzyńca”>
musiałaby co kilka chwil dodawać nowe ćwierkania,
zdjęcia na pierdyliard serwerów dla półgłówków or so.
NIE.
A Igunia moja najdroższa?
A Igunia moja najdroższa
Na nerwy mi ostatnio działa
Dlatego niech w Krakowie
Na zajęcia zapierdala.
NIE.
<„Świętego Wawrzyńca”>
Marlenka?
Pani Logopeda w Wielkiej Finlandii?
Jakby ona się tam odnalazła, nieboga? Na sam odgłos fińskiej mowy (z wyraźnym estońskim akcentem) jej uszy dostałyby apopleksji.
Jak później nauczałaby dzielnych krakowskich żaków? Byłaby jak van Gogh.
Tylko bez talentu malarskiego.
Jakby ona się tam odnalazła, nieboga? Na sam odgłos fińskiej mowy (z wyraźnym estońskim akcentem) jej uszy dostałyby apopleksji.
Jak później nauczałaby dzielnych krakowskich żaków? Byłaby jak van Gogh.
Tylko bez talentu malarskiego.
… „No i mówię ci, kochanie, teraz, kiedy wędrujemy
tak wspaniale oświetlonymi Plantami, po kolosie, który, krótko mówiąc, kompletnie
przewaliłam, nie znając podstawowych definicji, nie umiejąc nawet narysować
prostego niczym równania logarytmiczne wykresu przedstawiającego jakieś
fizyczne zależności temperatur, a może związków chemicznych? Ach, już nie
wiem.. i nie chcę wiedzieć. Nie jest mi to do niczego potrzebne. Zatem,
kochanie, spacerujemy wzdłuż tak wspaniale oświetlonych Plantów, mróz gryzie
nas w twarze, zaczerwienione od mrozu niczym od dobrej imprezy albo od
nadciśnienia tętniczego (jak to źle, gdy nie ma się czystej aorty!), rozmawiamy
o wszystkim oraz jednocześnie o niczym, staramy się mądrze brzmieć, by
spróbować jakoś, za pomocą całego spektrum dostępnych nam kosmicznych sił najlepszych
na tej półkuli mocarzy, dojść do lichego, nadwątlonego jak zerwane/uszkodzone
po zbyt silnym szarpnięciu ścięgno, porozumienia, które ostatnio, kochanie,
nieprawdaż? położyło się cieniem na naszym dwuletnim związku, z tego względu
pojechałam z dziewczynami na ostre picie, później, the day after, miałam kaca
dźwięcznego jak słowicze trele, wwiercającego mi się w skronie oraz kości z
bezlitością, wygrałam także konkurs na pewne pojechane opowiadanie… och, te
perypetie średnio cię interesują, kochanie, mam rację? to może opowiedz mi,
jaki nowy program do obsługi panoramicznych arkuszy kalkulacyjnych ostatnio
zaprojektowałeś, a ja opowiem ci, jak to miło być przez ciebie kompletnie oraz
zarazem całkowicie ignorowaną.. racja, nie będziesz słuchać. a ja już myślałam,
że pomożesz mi rozwiązać pełen niezwykle zawikłany problem personalny!”….
- Do Finlandii? GDZIE POJEDZIESZ?
- Oj, Maciek, nie dramatyzuj. To tylko wycieczka.
Szybka jak huragan, rozumiesz? Zapierdalająca w wieczność jak my wszyscy, jak
cały świat. Jesteśmy absurdem, jesteśmy molekułami w trybikach egzystencji, a
ty potrafisz mnie besztać tylko za niewinny wyjazd do Kuusamo, który, notabene, jak najbardziej mi się należał za poświęcenie wielu cennych sekund na skomponowanie lotnego jak piórko opowiadania z kryminałem na pierwszym planie?
- Słowo daję, Dżingiel, ja pierdolę, jesteś jednak
równo zryta. Słowo daję, ja pierdolę.
- JAKA jestem? Bo chyba nie dosłyszałam, ty kupo
wymiętoszonych flaków!
Informatycy bywają jednak bardziej prymitywni niż najgłupsi neandertalczycy jakich kiedykolwiek widziała Historia
Umieją myśleć tylko formułami wygenerowanymi naprędce w nędznej wersji demo programu Notepad++.
Informatycy bywają jednak bardziej prymitywni niż najgłupsi neandertalczycy jakich kiedykolwiek widziała Historia
Umieją myśleć tylko formułami wygenerowanymi naprędce w nędznej wersji demo programu Notepad++.
<"Następny przystanek: Orzeszkowej”>
- Wspaniale, że pokłóciłaś się z tym złamasem.
(Koleżanki dzielnie mnie wspierają zza setek fal elektromagnetyczno-komunikacyjnych określonego operatora telefonii komórkowej)
(Koleżanki dzielnie mnie wspierają zza setek fal elektromagnetyczno-komunikacyjnych określonego operatora telefonii komórkowej)
Po wymianie pizgających wściekłością "uprzejmości" z M. czuję się jak ostatnia szmata..
…której udało się przypadkiem obronić własną
godność.
- Jasne, mi amica, Iga ma rację! On na ciebie nie
zasługuje, ja już od dawna to powtarzałam!
- Dzięki. Wiecie, naprawdę dzięki. Niesamowicie mnie
wspieracie!
- Oj, Dżingiel, nie dramatyzuj. Zobaczysz, że
niedługo znowu się pogodzicie..
- .. po czym znowu pokłócicie.
<„Orzeszkowej”>
- Zamknij się, Marlena! Nie słyszysz, w jakim
Dżingielson jest stanie? Chcesz ją zupełnie dobić?
- I wtedy żadna z was nie dostąpi tego jaśniejącego
niczym Gwiazda Polarna zaszczytu rodem ze średniowiecza i nie pojedzie ze mną
do Kuusamo.
- A, właśnie… Podjęłaś już decyzję?
- Podjęłam. Przed sekundą.
- No i?
<„Następny przystanek: Most Grunwaldzki”>
Dżingle, dżingle, werble, werble... kulminacja napięcia, zbieranie do kompletu ostatniego ułamka poweru...
Dżingle, dżingle, werble, werble... kulminacja napięcia, zbieranie do kompletu ostatniego ułamka poweru...
---- Nie jadę.
No. Powiedziałam to. Nie chciałam, naprawdę, nie chciałam, lecz byłam powiedziałam i teraz nie ma ni drogi odwrotu do bezpiecznej jaskini Trzymania w Niepewności.
No. Powiedziałam to. Nie chciałam, naprawdę, nie chciałam, lecz byłam powiedziałam i teraz nie ma ni drogi odwrotu do bezpiecznej jaskini Trzymania w Niepewności.
- Co?... CO?!
- Wybaczcie, koleżanki, słaby zasięg. Dozo!
Jednak nie uda mi się wykaraskać z takim sukcesem, jak mniemałam.
Jednak nie uda mi się wykaraskać z takim sukcesem, jak mniemałam.
- Zaraz, chwileczkę! Jak to nie jedziesz?...
Marlena, powiedz jej!
- Ty jej powiedz, kim ja jestem, inkwizytorem?
- Nie, tylko logopedą.
- Rozumiem, że jako TYLKO logopeda nie mogę jechać z
waćpanną do Finlandii. Widocznie jestem pod względem swego wykształcenia zbyt
NIJAKA.
- A ja? A ja?
Kłócę się ze wszystkimi zanim zdążę dojechać do tego pieprzonego Mostu.
…. Oj, Dżingiel, ciebie to jednak nikt nigdy w pełni
nie ogarnie!
_______Przepraszam, ten rozdział chyba nie miał być taki. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, jaki miał być. Ufam, że, mimo wszystko, nie jest znowu najgorszy... pomimo milionów lat, które zdążyły upłynąć od ostatniej aktualizacji owego bloga ;)
serdeczne pozdrowienia,