poniedziałek, 3 marca 2014

... and when we get wet we hang to dry....

Przez ostatnie kilka dni nie mam życia, gdyż ponieważ wszędzie, ale to dosłownie WSZĘDZIE poniewierają się za mną strzępy obecności moich najlepszych na świecie koleżanek. Elektroniczna Paulinka, Iga, Marlenka.. zapewne pod pozorem dbania o moje zdrowie psychiczne + własny komfort emocjonalno-poznawczy co i rusz bombardują mnie mejlami/ SMS-ami/ twittami na temat mego zapowiadającego się wyjazdu zahranicę w celu odebrania jakże fantastycznej nagrody za konkurs, którego nie omieszkałam wygrać.

„Dżingiel, którą z nas znasz najdłużej? Jaka szkoda, ale to właśnie JA zasługuję na wyjazd do Finlandii, cara, cara, cara, cara, zlituj się nad biedną M.; pamiętasz, jak kiedyś na osiedlu Kolorowym rzucałyśmy do siebie piaskiem z piaskownicy przed tymi obrzydliwymi blokami? Dżingiel! Tak pragnę zobaczyć Simiego Ammanna NA ŻYWO! ;( <333333 Bd Cię uwielbiać po wszzzzeeeeeeeee czasy, jeżeli to MNIE wybierzesz!! Dżingusia, noooo…. <3333” (jedna z setek wiadomości tekstowych, poddana bankowo rosyjsko-amerykańskiej inwigilacji, wysłana od Marlenki)

Pallina_peace: „@Dżingiel212 Jeśli nie pojadę z Tb do FIN, never ever nie bd pisać ci ściąg na egzaminy językoznawcze, remember! Scemo, prende me!! Dolce amica <33333” (jedna z szarpiących wnętrzności gróźb, wymierzona w należące do mnie trzewia przez jak zwykle zanurzoną w opary Internetu Elektroniczną Paulinkę.. studentkę italianistyki i metod komputerowych.. zdolną do osłodzenia pogróżek odrobiną miodu z włoskich słów)

Temat: wiadomy ;)
Treść wiadomości:
Droga Dżingiel!
Nie mam pojęcia, ile jeszcze peanów przyjdzie mi pisać na Twoją część, a następnie recytować je moim krnąbrnym uczniom ze Szkoły Podstawowej 26 im. Adama Struga oraz ze Szkoły Podstawowej nr 30 im. Kazimierza Pułaskiego, ale chcę, abyś wiedziała, że jakakolwiek ogromna i niemożebna do pojęcia liczba owa by nie była, bezwzględnie jest warta tego, by autorka mnogich liryków, która ją osiągnęła, znalazła się w szczęśliwym gronie jednoosobowych wybrańców, którzy pojadą z Tobą, Dżingiel, zwiedzać od zarania świata nękane wiatrem i słotą Kuusamo.
Życzenia zdrowia oraz niesłabnącej pomyślności,
Marlena T.


(jak to dobrze mieć za jedną z przyjaciółek nie dość, że panią pedagog, to jeszcze logopedę!)


Nawet w tramwaju nie mam chwili wytchnienia.

<„następny przystanek: Plac Bohaterów Getta”>

Poddaję samą siebie (oprócz opresji czytania rozlicznych, nabazgranych resztką długopisowego wkładu, notatek na dzisiejsze kolokwium z pewnych niezwykle trudnych i skomplikowanych ćwiczeń opierających się jedynie na wydumanych jak chińska jakość wykładach na bazie szczątkowej wiedzy z lat 70. ubiegłego wieku) także bezkresnym rozmyślaniom na temat tego, co by się działo, gdybym do Finlandii (która w chwili obecnej jarzy się na horyzoncie przyszłości coraz słabiej… nie widzę jej zza tej poplątanej, specjalistycznej terminologii, nie widzę)

<„Plac Bohaterów Getta”>

zabrała ze sobą nie w bagażu podręcznym, lecz jako Prawowitą Towarzyszkę <lekki powiew komunizmu od wschodu, od Huty> Elektroniczną Paulinkę.
…rozwaliłaby mi wyjazd koniecznością obsesyjno-kompulsywnego sprawdzania co pół sekundy, czy aby na fejsbuniu jej najnowszy eks nie zamieścił jakiegoś nowego statusu o utracie sensu życia (poszło im jak z płatka po ostatniej pijatyce w jednym z akademików… nie było mnie, więc i nie potwierdzę tych jakże szkaradnych, o, tak, pełnych brzydoty plotek o taniej wódce i rozwalonym w drzazgi krześle), ponadto

<"następny przystanek: Świętego Wawrzyńca”>

musiałaby co kilka chwil dodawać nowe ćwierkania, zdjęcia na pierdyliard serwerów dla półgłówków or so.
NIE.
A Igunia moja najdroższa?
A Igunia moja najdroższa
Na nerwy mi ostatnio działa
Dlatego niech w Krakowie
Na zajęcia zapierdala.
NIE.

<„Świętego Wawrzyńca”>



Marlenka?
Pani Logopeda w Wielkiej Finlandii?
Jakby ona się tam odnalazła, nieboga? Na sam odgłos fińskiej mowy (z wyraźnym estońskim akcentem) jej uszy dostałyby apopleksji. 
Jak później nauczałaby dzielnych krakowskich żaków? Byłaby jak van Gogh. 
Tylko bez talentu malarskiego. 

… „No i mówię ci, kochanie, teraz, kiedy wędrujemy tak wspaniale oświetlonymi Plantami, po kolosie, który, krótko mówiąc, kompletnie przewaliłam, nie znając podstawowych definicji, nie umiejąc nawet narysować prostego niczym równania logarytmiczne wykresu przedstawiającego jakieś fizyczne zależności temperatur, a może związków chemicznych? Ach, już nie wiem.. i nie chcę wiedzieć. Nie jest mi to do niczego potrzebne. Zatem, kochanie, spacerujemy wzdłuż tak wspaniale oświetlonych Plantów, mróz gryzie nas w twarze, zaczerwienione od mrozu niczym od dobrej imprezy albo od nadciśnienia tętniczego (jak to źle, gdy nie ma się czystej aorty!), rozmawiamy o wszystkim oraz jednocześnie o niczym, staramy się mądrze brzmieć, by spróbować jakoś, za pomocą całego spektrum dostępnych nam kosmicznych sił najlepszych na tej półkuli mocarzy, dojść do lichego, nadwątlonego jak zerwane/uszkodzone po zbyt silnym szarpnięciu ścięgno, porozumienia, które ostatnio, kochanie, nieprawdaż? położyło się cieniem na naszym dwuletnim związku, z tego względu pojechałam z dziewczynami na ostre picie, później, the day after, miałam kaca dźwięcznego jak słowicze trele, wwiercającego mi się w skronie oraz kości z bezlitością, wygrałam także konkurs na pewne pojechane opowiadanie… och, te perypetie średnio cię interesują, kochanie, mam rację? to może opowiedz mi, jaki nowy program do obsługi panoramicznych arkuszy kalkulacyjnych ostatnio zaprojektowałeś, a ja opowiem ci, jak to miło być przez ciebie kompletnie oraz zarazem całkowicie ignorowaną.. racja, nie będziesz słuchać. a ja już myślałam, że pomożesz mi rozwiązać pełen niezwykle zawikłany problem personalny!”….

- Do Finlandii? GDZIE POJEDZIESZ?
- Oj, Maciek, nie dramatyzuj. To tylko wycieczka. Szybka jak huragan, rozumiesz? Zapierdalająca w wieczność jak my wszyscy, jak cały świat. Jesteśmy absurdem, jesteśmy molekułami w trybikach egzystencji, a ty potrafisz mnie besztać tylko za niewinny wyjazd do Kuusamo, który, notabene, jak najbardziej mi się należał za poświęcenie wielu cennych sekund na skomponowanie lotnego jak piórko opowiadania z kryminałem na pierwszym planie?
- Słowo daję, Dżingiel, ja pierdolę, jesteś jednak równo zryta. Słowo daję, ja pierdolę. 
- JAKA jestem? Bo chyba nie dosłyszałam, ty kupo wymiętoszonych flaków!
Informatycy bywają jednak bardziej prymitywni niż najgłupsi neandertalczycy jakich kiedykolwiek widziała Historia 

Umieją myśleć tylko formułami wygenerowanymi naprędce w nędznej wersji demo programu Notepad++.


<"Następny przystanek: Orzeszkowej”>

- Wspaniale, że pokłóciłaś się z tym złamasem.
(Koleżanki dzielnie mnie wspierają zza setek fal elektromagnetyczno-komunikacyjnych określonego operatora telefonii komórkowej)
Po wymianie pizgających wściekłością "uprzejmości" z M. czuję się jak ostatnia szmata..
…której udało się przypadkiem obronić własną godność.
- Jasne, mi amica, Iga ma rację! On na ciebie nie zasługuje, ja już od dawna to powtarzałam!
- Dzięki. Wiecie, naprawdę dzięki. Niesamowicie mnie wspieracie!
- Oj, Dżingiel, nie dramatyzuj. Zobaczysz, że niedługo znowu się pogodzicie..
- .. po czym znowu pokłócicie.

<„Orzeszkowej”>

- Zamknij się, Marlena! Nie słyszysz, w jakim Dżingielson jest stanie? Chcesz ją zupełnie dobić?
- I wtedy żadna z was nie dostąpi tego jaśniejącego niczym Gwiazda Polarna zaszczytu rodem ze średniowiecza i nie pojedzie ze mną do Kuusamo.
- A, właśnie… Podjęłaś już decyzję?
- Podjęłam. Przed sekundą.
- No i?

<„Następny przystanek: Most Grunwaldzki”>

Dżingle, dżingle, werble, werble... kulminacja napięcia, zbieranie do kompletu ostatniego ułamka poweru... 
---- Nie jadę.
No. Powiedziałam to. Nie chciałam, naprawdę, nie chciałam, lecz byłam powiedziałam i teraz nie ma ni drogi odwrotu do bezpiecznej jaskini Trzymania w Niepewności.
- Co?... CO?!
- Wybaczcie, koleżanki, słaby zasięg. Dozo!
Jednak nie uda mi się wykaraskać z takim sukcesem, jak mniemałam. 
- Zaraz, chwileczkę! Jak to nie jedziesz?... Marlena, powiedz jej!
- Ty jej powiedz, kim ja jestem, inkwizytorem?
- Nie, tylko logopedą.
- Rozumiem, że jako TYLKO logopeda nie mogę jechać z waćpanną do Finlandii. Widocznie jestem pod względem swego wykształcenia zbyt NIJAKA.
- A ja? A ja?


Kłócę się ze wszystkimi zanim zdążę dojechać do tego pieprzonego Mostu.
…. Oj, Dżingiel, ciebie to jednak nikt nigdy w pełni nie ogarnie!



_______
Przepraszam, ten rozdział chyba nie miał być taki. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, jaki miał być. Ufam, że, mimo wszystko, nie jest znowu najgorszy... pomimo milionów lat, które zdążyły upłynąć od ostatniej aktualizacji owego bloga ;)


serdeczne pozdrowienia,

2 komentarze:

  1. JAK TO ONA NIE POJEDZIE? JAK? DLACZEGO? Tak nie może być! Wygrała, niech jedzie! A że nie może wybrać z kim, to powinna jechać sama, ot co! Nie można takiej okazji zmarnować, nie nie nie nie nie. Ja się nie zgadzam! Nie i koniec!
    Wybacz mi taki emocjonalny komentarz, ale po prostu nie potrafię się z tym pogodzić, co tutaj się dzieje, co ona robi. Ale liczę, że ktoś lub coś przemówi jej do rozsądku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Aż żałuje że dopiero teraz wpadłam na twoje opowiadanie. Ile śmiechu mnie kosztował jej tekst o morderstwie Boyd-Clowes. Haha! Myślałam, że padne i nie wstanę. Nie wiem skąd ona wzięła ten pomysł, ale że dzięki niemu wygrała ten konkurs to już coś.
    Dziewczyny zgranie się upiły, nie ma co, a teraz się kłócą, która jedzie razem z Dżingiel. A tu co? Jak to ona może nie jechać? Kto jej podpowiedział taki pomysł? Taka szansa, wyjazd w którym zdarzyć się może prawie wszystko, a ona chce zrezygnować? Niee, absolutnie ona musi jechać i wierze, że jakoś dziewczyny ją przekonają…mam rację? Hehe
    I tan jej pożal się boże chłopak! Phh właśnie dlatego niech jedzie, by być jak najdalej jego ;D
    Pozdrawiam ;* i czeka na nastpęny

    OdpowiedzUsuń