Dzień jak co dzień, niby dzień jak co dzień, ale jednak inny, być może
dlatego, że nagle brak mu technologicznej dwoistości Elektronicznej Paulinki,
może brak mu trajkotania Marlenki (obowiązkowo o Niemcach), może brak mu Igi,
która znowu próbowałaby mnie przekonać „weź, zrób coś z tymi swoimi włosami,
Dżingiel, wyglądasz jak bezdomna!”.
<”Następny przystanek: Francesco Nullo”>
Może brak mu mojej pewności co do tego, czy rzucając rękawicę całemu
znanemu mi światu towarzyskiemu postąpiłam słusznie. Teraz już nie jestem taka
pewna, niemniej nie mam czasu na podobnie idylliczne…
<”Francesco Nullo”>
..rozważania, skoro powinnam raczej zajmować się przygotowaniem do
udzielania korepetycji człowiekowi w wieku gimnazjalnym, będącemu sierotą,
mieszkającemu w domu dziecka w Nowej Hucie, żądnemu, nieomal spragnionemu,
wygłodniałemu do granic trzewi wiedzy z zakresu wiedzy (o, lol) o społeczeństwie,
historii naszego pięknego kraju oraz języka polskiego.
<”Następny przystanek: Fabryczna”>
Powinnam przygotowywać się do nauki tego młodego człowieka, do edukowania
jego wzrastającego mózgu, ale nie mogę, kiedy ktoś dyszy mi we włosy (niechybny
znak, że należy albo zacisnąć zęby, albo ustąpić miejsce siedzące, jakby od
tego zależała przyszłość naszej kolorowej planety), WSTAJĘ WIĘC WKURWIONA
<”Fabryczna”>
TYLKO PO TO, ŻEBY SIĘ ZORIENTOWAĆ, ŻE RZUCAM MIĘSEM SPOJRZENIA W KOGOŚ,
KOGO TEORETYCZNIE JUŻ BARDZO DOBRZE ZNAM.
I wysiadam. Choć to jeszcze nie mój najmilejszy przystanek.
… źle zrobiłaś, Dżingiel, kretynko, teraz za karę, za niedobór zimnej krwi
i chłodnej głowy depcz, przełaź przez kałuże, przez dziurawe płyty chodnikowe,
walcz z rowerzystami, walcz ze starszymi paniami i ich maleńkimi psami, które
próbują omotać cię smyczą niczym pajęczą nicią, widzisz, jesteś tak
zaszokowana, że mimowolnie zaczęłaś tworzyć bąbelkową poezję z rymami
częstochowskimi, ale teraz uważaj, bo nadjeżdża-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Bo nadjeżdża taksówka, która opryska cię wodą z kałuży od podeszew
modniarskich bucików do skołtunionego arbuza, tylko sobie zawdzięczasz, że
uciekłaś przed Nim zanim zdążyłaś w ogóle poprosić o autograf, no, ale skoro
nie udało ci się tego dokonać, to może pojedziesz jednak do tej zimnej,
egzotycznej Finlandii, pojedziesz jak najbardziej sama, skoro twoje tak zwane
koleżanki nie raczą, nie odzywają się, mimo iż to one są winne, najbardziej
winne
(„Jak leziesz, ślepa jesteś?!”)
o mało nie dostałaś w łeb parasolką, i bardzo dobrze, może wtedy nie
musiałabyś się obawiać, że jeszcze chwila i zdecydujesz się na coś szalonego,
olać Macieja, olać studentki, które kochasz, których kochasz, ale których nie
możesz się błędnie trzymać jak dotacji unijnej, musisz wypłynąć na szersze wody
własnej niezależności, a najlepszą motywacją jest mityczny On, który w dniu
dzisiejszym zstąpił do tramwaju i dzięki któremu o mało nie dostałaś zawału
mięśnia sercowego…
Ponieważ jestem dziś samotna, muszę rozmawiać z samą sobą. Źle to rokuje
memu i tak już poważnie nadwątlonemu przez goniącą mnie kłusem sprozaizowaną
rzeczywistość zdrowiu psychicznemu, ale nie mam wyjścia, zatem w końcu docieram
do domu dziecka w Hucie, domu mieszczącego się nieopodal osiedla Na Stoku, ale
zanim dokonam dzieła wejścia, wkraczam pewnie pod napchaną ludźmi wiatę
tramwajową, wyciągam z przemoczonej kieszeni komórkę, wybieram odpowiedni numer
telefonu po odblokowaniu klawiatury i
„Dżings, jeśli wyjedziesz, z nami liter@lnie KONIEC. ;*** M.”
Biję się z myślami.
Ale zaraz, nie mogę dać się zastraszyć temu informatycznemu matołowi!
(„Czy może mi pani powiedzieć, za ile odjeżdża „4”?)
Z całego tego fińsko-nienormalnego zamieszania zapomniałabym o moim
gimnazjaliście, gimnazjaliście o imieniu Paweł, który, gdy go uczę, gdy się
staram, w czynie społecznym i dbaniu o Jeszcze Odrobinę Dobra w sobie,
bezczelnie żuje gumę jak krowa soczysty spłachetek oderwanej mosiężną szczęką
trawy, tworzy balony wypełnione skorodowanym przemianą materii powietrzem,
strzela tymi pierdolonymi balonami nieomal w mą twarz, a wzrok ma przy tym tak
niemożliwie zblazowany, pełen jednocześnie i szacunku, i pogardy, że ta
dwoistość przypomina mi o wszystkich najgorszych momentach życia mego, i muszę
wziąć się w naprawdę silną, wręcz mocarnie, garść, aby nie splunąć Pawłowi w
niepokalaną rozsądkiem twarz, umysł ma, czasem powie odkrywczą myśl, jak tą o
jonizowaniu gazów szlachetnych, za to nie wie, co to Okrągły Stół,
„Solidarność” i spółgłoska
Zwracam się do niego per „koleś”
I kiedy wracam do domu
<”Następny przystanek: Centralna”>
przypominam sobie w jednym rzucie naszą rozmowę
- Słuchaj, Paweł, mogłabym z Twojej komy gdzieś zadzwonić? Spoko, oddam
równowartość przedzwonienia. Będziesz miał na gumki. Do mazania.
Przeszywa mnie wzrokiem niczym szpikulcem.
A później podsuwa mi swojego zdezelowanego komórczasa nieomal pod sam
kształtny nosek.
<”Centralna”>
- Gdzie chcesz zadzwonić?
Pęknięcie balona.
Nie odpowiadam, już jestem w trakcie innej rozmowy; kto wie, czy nie
ważniejszej.
… po czym oddaję Pawłowi telefon i przechodzę do pytania o ilość posłów,
zasilających ustawowo nasz Sejm.
Oczywiście, nie zna odpowiedzi, ofiara.
Nie większa ode mnie.
<”Następny przystanek: M1 Aleja Pokoju”>
NIE WIERZĘ, W TO, CO ZROBIŁAM.
ACZKOLWIEK JESTEM Z SIEBIE NIESKOŃCZENIE DUMNA.
<”M1 Aleja Pokoju”>
Wysiadam w pośpiechu. Jeszcze nie wierzę, wciąż nie daję wiary, że
dokonałam w ciągu ostatnich dwóch godzin tylu wspaniałych rzeczy!
Pędzę przez deszcz, smagana wiatrem, spalinami i smogiem, wprost w paszczę
centrum handlowego, ale czy to ważne, skoro, udając związek miłosny z kolegą ze
studiów, zerwałam z Maciejem, skoro odważyłam się napisać do dziewczyn, że
żadna z nich nie dostąpi zaszczytu, bo muszę choć raz być egoistką, zwłaszcza
taką, która wypstrykała się z forsy na głupią jazdę taksówką po całym mieście,
muszę być trochę szalona, a może i muszę być prawdziwie inteligentna, skoro na
środku jezdni, na środku wysepki dla pieszych, wyciągam z kieszeni swego
mokrego jak woda, najzwyklejsza woda, płaszcza telefon komórkowy, odblokowuję
go paranoicznie, nerwowo, WYBIERAM NUMER
i potwierdzam odbiór głównej nagrody w konkursie!
Finlandio, nadchodzę; świecie, przepraszam
______________
Emocje jak przy zbieraniu porzeczek - jedyną atrakcją może być to, iż Dżingiel postanowiła się zbuntować. Teraz wreszcie akcja nabierze długo oczekiwanych rumieńców! :D
Przepraszam za krótkość rozdziału. Co za odmiana - również dla mnie ;D
serdecznie pozdrawiam,
Ha! No to jedziemy! Dziewczyna podjęła chyba jedyną słuszną decyzję. Teraz żadna z jej przyjaciółek nie będzie miała jej za złe, że nie wybrała jej...chociaż ewentualnie mogą być złe we dwie. Ale teraz to najmniej ważne, bo Dzingiel sobie jedzie, podbijać świat! A raczej Finlandię, sama, samiuteńka i nie rezygnuje ze swoich marzeń ;) rzuciła chłopaka, studia i nawet koleżanki, żeby chociaż raz być egoistką xd I chwała jej za to xd czasami trzeba zając się sobą i swoim życie, nie patrząc na innych, chociaż zapewne będą mieli to za złe ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;* i czekam na rozwój akcji w Finlandii ;D
No i bardzo dobrze zrobiła! W końcu bez ryzyka, nie ma zabawy, a w życiu trzeba czasami myśleć egoistycznie. Jestem więc dumna z Dżingiel i już się nie mogę doczekać jej akcji w Finlandii, bo coś czuję, że będzie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńHej;)
OdpowiedzUsuńJak to zazwyczaj bywa - trafiłam przypadkiem. I nie zaczęłam jeszcze nawet czytać, tylko zobaczyłam nazwy przystanków. I tym mnie kupiłaś już na wstępie. Bo, proszę ja Ciebie, to moje trasy w znacznej większości są :) No więc się wzięłam za nadrabianie. Szybciutko poszło i muszę Ci powiedzieć, że mega mi się podoba :D Formuła tej opowieści jest zabójcza ;) Czegoś takiego chyba jeszcze nie czytałam - co jest zdecydowanym błędem - ale od tej pory już będę czytać.
No a tak bardziej na temat fabuły, to zdecydowanie popieram wyjazd do Finlandii. No bo kurde, może to jedyna taka szansa w życiu?
Zabił mnie gimnazjalista Paweł i stan jego wiedzy XD
pozdrawiam :)
P.S. the-world-you-live-in.blogspot.com - zapraszam :)