niedziela, 6 kwietnia 2014

I can do it, I can bring it, I can screw it, I can sing it....

Dzień jak co dzień, niby dzień jak co dzień, ale jednak inny, być może dlatego, że nagle brak mu technologicznej dwoistości Elektronicznej Paulinki, może brak mu trajkotania Marlenki (obowiązkowo o Niemcach), może brak mu Igi, która znowu próbowałaby mnie przekonać „weź, zrób coś z tymi swoimi włosami, Dżingiel, wyglądasz jak bezdomna!”.

<”Następny przystanek: Francesco Nullo”>

Może brak mu mojej pewności co do tego, czy rzucając rękawicę całemu znanemu mi światu towarzyskiemu postąpiłam słusznie. Teraz już nie jestem taka pewna, niemniej nie mam czasu na podobnie idylliczne…

<”Francesco Nullo”>

..rozważania, skoro powinnam raczej zajmować się przygotowaniem do udzielania korepetycji człowiekowi w wieku gimnazjalnym, będącemu sierotą, mieszkającemu w domu dziecka w Nowej Hucie, żądnemu, nieomal spragnionemu, wygłodniałemu do granic trzewi wiedzy z zakresu wiedzy (o, lol) o społeczeństwie, historii naszego pięknego kraju oraz języka polskiego.

<”Następny przystanek: Fabryczna”>

Powinnam przygotowywać się do nauki tego młodego człowieka, do edukowania jego wzrastającego mózgu, ale nie mogę, kiedy ktoś dyszy mi we włosy (niechybny znak, że należy albo zacisnąć zęby, albo ustąpić miejsce siedzące, jakby od tego zależała przyszłość naszej kolorowej planety), WSTAJĘ WIĘC WKURWIONA

<”Fabryczna”>

TYLKO PO TO, ŻEBY SIĘ ZORIENTOWAĆ, ŻE RZUCAM MIĘSEM SPOJRZENIA W KOGOŚ, KOGO TEORETYCZNIE JUŻ BARDZO DOBRZE ZNAM.
I wysiadam. Choć to jeszcze nie mój najmilejszy przystanek.


… źle zrobiłaś, Dżingiel, kretynko, teraz za karę, za niedobór zimnej krwi i chłodnej głowy depcz, przełaź przez kałuże, przez dziurawe płyty chodnikowe, walcz z rowerzystami, walcz ze starszymi paniami i ich maleńkimi psami, które próbują omotać cię smyczą niczym pajęczą nicią, widzisz, jesteś tak zaszokowana, że mimowolnie zaczęłaś tworzyć bąbelkową poezję z rymami częstochowskimi, ale teraz uważaj, bo nadjeżdża-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Bo nadjeżdża taksówka, która opryska cię wodą z kałuży od podeszew modniarskich bucików do skołtunionego arbuza, tylko sobie zawdzięczasz, że uciekłaś przed Nim zanim zdążyłaś w ogóle poprosić o autograf, no, ale skoro nie udało ci się tego dokonać, to może pojedziesz jednak do tej zimnej, egzotycznej Finlandii, pojedziesz jak najbardziej sama, skoro twoje tak zwane koleżanki nie raczą, nie odzywają się, mimo iż to one są winne, najbardziej winne

(„Jak leziesz, ślepa jesteś?!”)

o mało nie dostałaś w łeb parasolką, i bardzo dobrze, może wtedy nie musiałabyś się obawiać, że jeszcze chwila i zdecydujesz się na coś szalonego, olać Macieja, olać studentki, które kochasz, których kochasz, ale których nie możesz się błędnie trzymać jak dotacji unijnej, musisz wypłynąć na szersze wody własnej niezależności, a najlepszą motywacją jest mityczny On, który w dniu dzisiejszym zstąpił do tramwaju i dzięki któremu o mało nie dostałaś zawału mięśnia sercowego…


Ponieważ jestem dziś samotna, muszę rozmawiać z samą sobą. Źle to rokuje memu i tak już poważnie nadwątlonemu przez goniącą mnie kłusem sprozaizowaną rzeczywistość zdrowiu psychicznemu, ale nie mam wyjścia, zatem w końcu docieram do domu dziecka w Hucie, domu mieszczącego się nieopodal osiedla Na Stoku, ale zanim dokonam dzieła wejścia, wkraczam pewnie pod napchaną ludźmi wiatę tramwajową, wyciągam z przemoczonej kieszeni komórkę, wybieram odpowiedni numer telefonu po odblokowaniu klawiatury i


„Dżings, jeśli wyjedziesz, z nami liter@lnie KONIEC. ;*** M.”


Biję się z myślami.
Ale zaraz, nie mogę dać się zastraszyć temu informatycznemu matołowi!

(„Czy może mi pani powiedzieć, za ile odjeżdża „4”?)


Z całego tego fińsko-nienormalnego zamieszania zapomniałabym o moim gimnazjaliście, gimnazjaliście o imieniu Paweł, który, gdy go uczę, gdy się staram, w czynie społecznym i dbaniu o Jeszcze Odrobinę Dobra w sobie, bezczelnie żuje gumę jak krowa soczysty spłachetek oderwanej mosiężną szczęką trawy, tworzy balony wypełnione skorodowanym przemianą materii powietrzem, strzela tymi pierdolonymi balonami nieomal w mą twarz, a wzrok ma przy tym tak niemożliwie zblazowany, pełen jednocześnie i szacunku, i pogardy, że ta dwoistość przypomina mi o wszystkich najgorszych momentach życia mego, i muszę wziąć się w naprawdę silną, wręcz mocarnie, garść, aby nie splunąć Pawłowi w niepokalaną rozsądkiem twarz, umysł ma, czasem powie odkrywczą myśl, jak tą o jonizowaniu gazów szlachetnych, za to nie wie, co to Okrągły Stół, „Solidarność” i spółgłoska

Zwracam się do niego per „koleś”
I kiedy wracam do domu

<”Następny przystanek: Centralna”>

przypominam sobie w jednym rzucie naszą rozmowę
- Słuchaj, Paweł, mogłabym z Twojej komy gdzieś zadzwonić? Spoko, oddam równowartość przedzwonienia. Będziesz miał na gumki. Do mazania.
Przeszywa mnie wzrokiem niczym szpikulcem.
A później podsuwa mi swojego zdezelowanego komórczasa nieomal pod sam kształtny nosek.

<”Centralna”>

- Gdzie chcesz zadzwonić?
Pęknięcie balona.
Nie odpowiadam, już jestem w trakcie innej rozmowy; kto wie, czy nie ważniejszej.
… po czym oddaję Pawłowi telefon i przechodzę do pytania o ilość posłów, zasilających ustawowo nasz Sejm.
Oczywiście, nie zna odpowiedzi, ofiara.

Nie większa ode mnie.

<”Następny przystanek: M1 Aleja Pokoju”>

NIE WIERZĘ, W TO, CO ZROBIŁAM.
ACZKOLWIEK JESTEM Z SIEBIE NIESKOŃCZENIE DUMNA.

<”M1 Aleja Pokoju”>


Wysiadam w pośpiechu. Jeszcze nie wierzę, wciąż nie daję wiary, że dokonałam w ciągu ostatnich dwóch godzin tylu wspaniałych rzeczy!

Pędzę przez deszcz, smagana wiatrem, spalinami i smogiem, wprost w paszczę centrum handlowego, ale czy to ważne, skoro, udając związek miłosny z kolegą ze studiów, zerwałam z Maciejem, skoro odważyłam się napisać do dziewczyn, że żadna z nich nie dostąpi zaszczytu, bo muszę choć raz być egoistką, zwłaszcza taką, która wypstrykała się z forsy na głupią jazdę taksówką po całym mieście, muszę być trochę szalona, a może i muszę być prawdziwie inteligentna, skoro na środku jezdni, na środku wysepki dla pieszych, wyciągam z kieszeni swego mokrego jak woda, najzwyklejsza woda, płaszcza telefon komórkowy, odblokowuję go paranoicznie, nerwowo, WYBIERAM NUMER
i potwierdzam odbiór głównej nagrody w konkursie!



Finlandio, nadchodzę; świecie, przepraszam


______________
Emocje jak przy zbieraniu porzeczek - jedyną atrakcją może być to, iż Dżingiel postanowiła się zbuntować. Teraz wreszcie akcja nabierze długo oczekiwanych rumieńców! :D 
Przepraszam za krótkość rozdziału. Co za odmiana - również dla mnie ;D 

serdecznie pozdrawiam, 

3 komentarze:

  1. Ha! No to jedziemy! Dziewczyna podjęła chyba jedyną słuszną decyzję. Teraz żadna z jej przyjaciółek nie będzie miała jej za złe, że nie wybrała jej...chociaż ewentualnie mogą być złe we dwie. Ale teraz to najmniej ważne, bo Dzingiel sobie jedzie, podbijać świat! A raczej Finlandię, sama, samiuteńka i nie rezygnuje ze swoich marzeń ;) rzuciła chłopaka, studia i nawet koleżanki, żeby chociaż raz być egoistką xd I chwała jej za to xd czasami trzeba zając się sobą i swoim życie, nie patrząc na innych, chociaż zapewne będą mieli to za złe ;p
    Pozdrawiam ;* i czekam na rozwój akcji w Finlandii ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No i bardzo dobrze zrobiła! W końcu bez ryzyka, nie ma zabawy, a w życiu trzeba czasami myśleć egoistycznie. Jestem więc dumna z Dżingiel i już się nie mogę doczekać jej akcji w Finlandii, bo coś czuję, że będzie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej;)
    Jak to zazwyczaj bywa - trafiłam przypadkiem. I nie zaczęłam jeszcze nawet czytać, tylko zobaczyłam nazwy przystanków. I tym mnie kupiłaś już na wstępie. Bo, proszę ja Ciebie, to moje trasy w znacznej większości są :) No więc się wzięłam za nadrabianie. Szybciutko poszło i muszę Ci powiedzieć, że mega mi się podoba :D Formuła tej opowieści jest zabójcza ;) Czegoś takiego chyba jeszcze nie czytałam - co jest zdecydowanym błędem - ale od tej pory już będę czytać.
    No a tak bardziej na temat fabuły, to zdecydowanie popieram wyjazd do Finlandii. No bo kurde, może to jedyna taka szansa w życiu?
    Zabił mnie gimnazjalista Paweł i stan jego wiedzy XD
    pozdrawiam :)
    P.S. the-world-you-live-in.blogspot.com - zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń